sobota, 15 września 2012
Nie opłaca się ukrywać fakty. Pewnego dnia z pewnością wyjdą one na jaw.....
Na przełomie lipca i sierpnia Mariola, Krzysiek i Maciuś udali się nad polskie morze na wakacje. Od kilku miesięcy w życiu Marioli i Krzyśka wszystko układało się bardzo dobrze.
Krzysiek chodził do psychiatry, brał leki i był bardzo spokojny i zrównoważony. Mariola wierzyła, że nareszcie mogą żyć szczęśliwie. Zajmował się synkiem, pomagał w domu wyglądał na spełnionego.
W połowie sierpnia Mariola musiała pojechać na weekend do pracy, paręset kilometrów od domu.
Synkiem miał zająć się Krzysiek. Czuł się świetnie, miał pewne plany co do weekendu, tak więc Mariola nie miała większych obaw co do swojego wyjazdu.
Niestety w sobotę po południu Krzysiek zadzwonił do niej i oznajmił, że psychicznie nie czuje się zbyt dobrze i prosił by natychmiast wracała.
Zapytała, czy ma wezwać swoją siostrę by przyjechała po Maciusia, ale Krzysiek powiedział, że da sobie radę.
Mariola zaczęła mieć od razu przeczucie, że coś się dzieje złego. Pakowanie do powrotu zajęło jej godzinę, wsiadła do samochodu i pognała na autostradę do domu. W międzyczasie dowiedziała się, że Krzysiek się pociął i straciła z nim całkowity kontakt, przestał odbierać telefon.
Mariola nie wiedziała kompletnie co się dzieje z dzieckiem.
To był jej pierwszy i ostatni raz gdy jechała 180 km/h prawie zarzynając silnik samochodu.
Na stacji benzynowej gdzie tankowała po drodze tak płakała, że nie była prawie w stanie zapłacić.
Zawiadomiła od razu telefonicznie policję i swoją siostrę by pojechali po Maciusia. Bała się, że jemu coś się stało. Modliła się w myślach „ Byleby Maciusiowi nic się nie stało”.
Niestety, gdy dojechała do domu, mały Maciuś już był w szpitalu. Do mieszkania dojechała wcześniej jej siostra, która wezwała policję. Mały Maciuś siedział zapłakany w łóżeczku i miał ślady krwi na ubranku. Od razyu powstało podejrzenie, ze chłopczyk został pobity prze ojca.
Krzysiek trafił po raz pierwszy do aresztu. Okazało się, że mieszkanie było totalnie zdewastowane. Podobno Krzysiek po nieudanym podcięciu żył wpadł w szał. Twardą pałką zbił wszystkie szyby w meblach, w łazience porozbijał kafelki, lustra, muszlę klozetową, Porobił dziury w ścianach, zbił nowy telewizor. Gdy zniszczył w mieszkaniu większość sprzętów wyszedł na ulicę i zdemolował swój sportowy samochód - rozbił wszystkie szyby i reflektory. Oczywiście nikt z sąsiadów nie zareagował na to co robił, a w mieszkaniu cały czas płakało głośno dziecko.
W areszcie Krzysiek zarzekał się, że nie dotknął dziecka, tylko zaniósł go w krwawiących rękach do jego łóżeczka. W szpitalu dziecięcym Mariola spędziła z synkiem noc na obserwacji, po przebadaniu dziecka, potwierdzono, że Maciuś nie ma żadnych widocznych obrażeń, co potwierdza wersję jego ojca.
Następnego dnia w związku z nieudaną próbą samobójczą Krzyśka z aresztu przewieziono do szpitala psychiatrycznego. Płakał, że jest mu przykro, przepraszał za zniszczenia i zapewniał, ze w ogóle nie miał zamiaru skrzywdzić dziecka, że nie mógłby go tknąć, zrobić mu coś złego.
Mariola oczywiście we wszystko wierzyła. Wycofała skargę za zniszczenie mieszkania. Namówiła Krzyśka na dłuższy pobyt w szpitalu by do siebie doszedł, by zapomniał o tym, że chciał się zabić.
Krzysiek był w takiej depresji, że Mariola musiała go wspierać na każdym kroku. Nie wypominała mu zniszczeń, których dokonał. Zaczęła szybko remontować mieszkanie, by po powrocie do domu nie musiał widzieć tego co zrobił. Krzysiek spędził w szpitalu miesiąc, wtedy też po raz pierwszy zostało zdiagnozowane u niego zaburzenie osobowości.
Oboje byli zszokowani, do tej pory wszyscy psychiatrzy twierdzili, że największy problem Krzyśka to stres, nerwy czy przepracowanie , a tu taka diagnoza.... ZABURZENIE OSOBOWOŚCI !!!!! BORDERLINE
Gdy Krzysiek wrócił do domu, Mariola robiła wszystko by przywrócić mu wiarę w sens życia.
Krzysiek zachowywał się jak wieczny potępieniec, siedział w domu i się umartwiał., a Mariola chodziła do pracy i udawała, że nic się złego nie stało. Nie mogła przyjąć prawdy do wiadomości.
Nie mogła zaakceptować, że jej mąż stał się bardzo niebezpiecznym człowiekiem.
niedziela, 2 września 2012
Życie i miłość przychodzą znienacka, a rozstać się z nimi nie sposób..
Wszyscy oczekiwali, że Mariola zostawi męża, rozwiedzie się z nim i rozpocznie nowe życie ze swoim rocznym synkiem.
Wyglądało to jak najlepsze dla nich rozwiązanie.
Nikt nie wierzył, że Krzysiek będzie się leczył i że w przyszłości będzie lepiej.
Mama Marioli zapisała ją na terapię dla ofiar przemocy w rodzinie. Ale ta przez długi czas zaprzeczała jakoby był problem w jej małżeństwie.
Musiała walczyć właściwie ze wszystkimi: z mężem, rodzicami, siostrą, nawet z własną terapeutką, a co najważniejsze musiała walczyć także sama z sobą.
Codziennie miała okropne bóle głowy – sądziła, że to z nerwów, ale przez głowę przemykała jej także myśl o możliwych skutkach pobicia - ciągle płakała, dużo spała, a mimo to była cały czas zmęczona i nic jej się nie chciało. Podejrzewała, że z tego wszystkiego przyplątała się jakaś depresja, ale nie miała nawet siły iść do psychiatry po jakieś prochy. Mimo to pracowała ciężko na pełnym etacie i wciąż zajmowała się dzieckiem i domem.
Krzysiek w tym czasie siedział w domu czekając na następną wizytę u psychiatry, śpał całymi dniami i narzekał jak mu się w domu nudzi i jak chce wrócić do pracy.
Mariola miała ochotę wydrzeć się na niego i powiedzieć, że jak pracował to też narzekał, że na nic nie miał czasu, a teraz, gdy ten czas ma to cały czas gdy nie śpi to gra na komputerze.
Oczywiście nic mu nie powiedziała.
Kiedyś wróciła do domu z takim bólem głowy, że ledwo była w stanie zająć się dzieckiem odebranym ze żłobka. Nie mogła nawet myśleć bez bólu. Jakąś godzinę później Krzysiek się obudził (oczywiście przespał całe popołudnie) i burkliwym głosem zapowiedział, że może w końcu Mariola zrobi coś do jedzenia, bo jest głodny.
Mariolę zatkało, patrzyła na niego oniemiała. Ona wraca zmęczona po pracy do domu i jeszcze ma mu robić jedzenie? A on nie widzi w tym nic złego?
I co zrobiła? Oczywiście poczłapała do kuchni i zrobiłam ciepła kolacje, wmawiając sobie, że dla siebie i dla dziecka i tak musiałaby coś zrobić. Ale było jej bardzo bardzo przykro.
A mimo to nie potrafiła
odejść, nie potrafiła go zostawić…
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)